sobota, 12 grudnia 2020

#37

~ Trzydziesta siódma kartka z pamiętnika ~
Ummm... Cześć... Chyba nie powinnam Cię zostawiać samej na tak długo. Ale... Prawie znowu zapomniałam, że potrafisz być tak bardzo smutna. Bo przecież wszystko układa się tak dobrze. Wymarzone studia, cudowny facet, kochająca rodzina. Tak, wszystko układa się idealnie... Chociaż chyba powinnam tu użyć czasu przeszłego. Bo ostatnio coś się popsuło, prawda? To coś było jak mała ryska na szklanej kuli otaczającej Twój idealny świat. I ta mała ryska była początkiem, początkiem końca Twojego szczęścia. A to wszystko zaczęło się tak niewinnie. Nawet nie pomyślałaś, że jeden przedmiot na studiach może tak wiele zniszczyć. Pamiętasz to? Zajęcia praktyczne, prowadzący pokazywał na Tobie sposób wykonywania ćwiczeń. Już wtedy jakoś dziwnie Cię dotykał, ale przecież to fizjoterapeuta. On zna się na tym, co robi. Poza tym patrzyło na Was kilkanaścioro studentów. Przecież to samo ćwiczenie wykonywaliście potem na sobie nawzajem w parach. Ale ten dotyk koleżanki był jakiś inny, niż JEGO dotyk. Na następnych zajęciach był już śmielszy. Kiedy wykonywałaś ćwiczenie na koleżance, ON pod pretekstem pokazania Ci, w jaki sposób wykonać je prawidłowo, obejmował Cię tak, jak chłopak na randce obejmuje dziewczynę, by nauczyć ją gry w bilard lub golfa. Do pokazania grupie ćwiczenia zawsze prosił Ciebie, byś grała rolę pacjenta. Tłumaczył to faktem, że jesteś bardzo szczupła i widać Ci większość kości. Chociaż coś Ci już wtedy nie grało, to przecież to dalej jest ktoś, kto po prostu Cię uczy. Tylko czemu nie obejmował tak innych? Czy tylko Ty byłaś taka nieudolna? Czy może to JEMU chodziło o coś więcej? Coraz więcej do Ciebie zagadywał, spoufalał się z Tobą. Czemu nie zapaliła Ci się wtedy ta pierdolona czerwona lampka? Może wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej... Może wtedy nie zostałabyś z NIM sam na sam. Może gdybym była wtedy przy Tobie to... Ale mnie nie było, a ON Cię skrzywdził. Skrzywdził Twoje ciało i Twoją psychikę. Potraktował jak zwykły przedmiot, bo ON Cię chciał i Ty nie miałaś prawa odmówić. A wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? Że nikt Ci nie uwierzył! Każdy uważał, że zrobiłaś to, by zaliczyć ten przedmiot z najwyższą oceną. Bo przecież jako jedyna dostałaś ocenę bardzo dobrą. Zostałaś z tym wszystkim sama. Sama ze zniszczoną psychiką, sama ze sobą. Twoja szklana kula pękła i przestała chronić Twój idealny świat. I to dlatego leżysz teraz w wannie ze słuchawkami w uszach i rysujesz obrazy. A Twoim pędzlem jest żyletka... A Twoją farbą jest krew... A Twoim płótnem jest ciało... Twoje ciało... Dobranoc mój Aniołku. Wybacz, że Cię zostawiłam...
~ Upadły Anioł


czwartek, 2 kwietnia 2020

#36

~ Trzydziesta szósta kartka z pamiętnika ~
Hej Aniołku. Dawno mnie tu nie było. Ale to nie tak, że o Tobie zapomniałam. Cały czas przy Tobie byłam. Widziałam wszystko. Tylko się nie wtrącałam, bo widziałam, że jest dobrze. Że pierwszy raz od dłuższego czasu Ty się szczerze uśmiechasz. Pierwszy raz od dłuższego czasu byłaś szczęśliwa. Ale przecież nic nie może trwać wiecznie, prawda? Tylko czy głupia kłótnia musi zawsze wszystko zepsuć? Tyle że... To nie była głupia kłótnia o gówno. Nie tym razem. Teraz to było coś poważniejszego. Przecież w przeciwnym wypadku nie siedziałabyś teraz tutaj, nad Wisłą, w środku nocy z puszką piwa w ręku. Zaczęło się jak zawsze. Niewinnie. A potem poleciało. Wypominaliście sobie każde złe słowo, każdy błąd, każdą sytuację, która zabolała jedno z Was. Robiliście wszystko, żeby to jak najbardziej zabolało tą drugą osobę. Może trochę za dużo wypiliście. Ale to przecież nie pierwsza Wasza sprzeczka. Za to pierwsza, która tak boli. W pewnym momencie to poczułaś. Poczułaś? Ba! Ty nawet usłyszałaś jak Twoje serce pęka na pół. Po raz kolejny. Ale tym razem miało być inaczej. On miał być inny. To miał być ten, który poskleja Twoje słabe serduszko w całość i nie pozwoli mu nigdy więcej się rozpaść. A jednak. To był ten moment. To dlatego wtedy uciekłaś nie oglądając się za siebie. To dlatego nie odpisałaś na żaden z tysiąca SMS-ów, które od niego dostałaś i nie odbierasz telefonu, który przez cały czas wibruje w Twoich spodniach. Trochę marzniesz, bo wyszłaś w koszulce na krótki rękaw, ale tym się nie przejmujesz. Siedzisz na betonowych schodkach, palisz papierosa i przepijasz wszystko piwem i własnymi łzami. Odechciało Ci się wszystkiego. Nie masz siły. Twój świat runął. Zawiodłaś się na osobie, która była Twoją ostatnią nadzieją. To dlatego urwałaś fragment puszki i przejechałaś nim po obu nadgarstkach. Położyłaś się na schodach i powoli umierałaś. Tak, jak umarła Twoja nadzieja.
~ Upadły Anioł