czwartek, 2 kwietnia 2020

#36

~ Trzydziesta szósta kartka z pamiętnika ~
Hej Aniołku. Dawno mnie tu nie było. Ale to nie tak, że o Tobie zapomniałam. Cały czas przy Tobie byłam. Widziałam wszystko. Tylko się nie wtrącałam, bo widziałam, że jest dobrze. Że pierwszy raz od dłuższego czasu Ty się szczerze uśmiechasz. Pierwszy raz od dłuższego czasu byłaś szczęśliwa. Ale przecież nic nie może trwać wiecznie, prawda? Tylko czy głupia kłótnia musi zawsze wszystko zepsuć? Tyle że... To nie była głupia kłótnia o gówno. Nie tym razem. Teraz to było coś poważniejszego. Przecież w przeciwnym wypadku nie siedziałabyś teraz tutaj, nad Wisłą, w środku nocy z puszką piwa w ręku. Zaczęło się jak zawsze. Niewinnie. A potem poleciało. Wypominaliście sobie każde złe słowo, każdy błąd, każdą sytuację, która zabolała jedno z Was. Robiliście wszystko, żeby to jak najbardziej zabolało tą drugą osobę. Może trochę za dużo wypiliście. Ale to przecież nie pierwsza Wasza sprzeczka. Za to pierwsza, która tak boli. W pewnym momencie to poczułaś. Poczułaś? Ba! Ty nawet usłyszałaś jak Twoje serce pęka na pół. Po raz kolejny. Ale tym razem miało być inaczej. On miał być inny. To miał być ten, który poskleja Twoje słabe serduszko w całość i nie pozwoli mu nigdy więcej się rozpaść. A jednak. To był ten moment. To dlatego wtedy uciekłaś nie oglądając się za siebie. To dlatego nie odpisałaś na żaden z tysiąca SMS-ów, które od niego dostałaś i nie odbierasz telefonu, który przez cały czas wibruje w Twoich spodniach. Trochę marzniesz, bo wyszłaś w koszulce na krótki rękaw, ale tym się nie przejmujesz. Siedzisz na betonowych schodkach, palisz papierosa i przepijasz wszystko piwem i własnymi łzami. Odechciało Ci się wszystkiego. Nie masz siły. Twój świat runął. Zawiodłaś się na osobie, która była Twoją ostatnią nadzieją. To dlatego urwałaś fragment puszki i przejechałaś nim po obu nadgarstkach. Położyłaś się na schodach i powoli umierałaś. Tak, jak umarła Twoja nadzieja.
~ Upadły Anioł