środa, 20 grudnia 2017

#30

~ Trzydziesta kartka z pamiętnika ~
Ambicja, ambicja, ambicja... Małe, wredne stworzonko, niby niepozorne, teoretycznie dobre... A jednak potrafi tak bardzo zniszczyć Ci życie. No bo spójrz tylko. Ambicja w pewnym momencie staje się problemem. Nie obchodzi Cię nic oprócz osiągnięcia swojego celu. Każda porażka boli. Każda przeszkoda musi zostać pokonana, nawet kosztem zdrowia. Cały świat przestaje istnieć. Nic już się dla Ciebie nie liczy. Uważasz, że to dobrze? Tak odcinać się od życia? Powoli stajesz się robotem. Pozbywasz się człowieczeństwa. Pozbywasz się skrupułów. Potrafisz wykorzystywać innych bez wyrzutów sumienia. Tracisz przyjaciół, zyskujesz wrogów. Wszyscy się od Ciebie odwracają. I z czasem zaczyna Cię to irytować, a potem smucić. Nikomu nie możesz zaufać, z nikim nie możesz porozmawiać. Zaczynasz tracić tę swoją ambicję. Tę chorą ambicję, która wszystko zniszczyła. Ale jest już za późno. Już nic się nie da zrobić. Zabrnęłaś w to za daleko. Nikt nie jest w stanie Ci pomóc. To przykre. Ale sama jesteś sobie winna. To Ty zamknęłaś się przed ludźmi. Zniszczyłaś swoją duszę. A jej nie da się tak łatwo odbudować. A nawet jeśli Ci się uda, to ta dusza nie będzie już taka jak wcześniej. Będzie słaba, podatna na zranienie. A rani ją wiele osób. Obie wiemy, że już dłużej nie wytrzymasz. Zrób coś dla siebie. Skończ to w końcu. Uwolnij swoją duszę, Wystarczy tylko wziąć ten nóż i przejechać nim wzdłuż ręki. Tak jak ja to teraz zrobiłam. Mnie też wykończyła moja własna ambicja.
~ Upadły Anioł

czwartek, 2 listopada 2017

#29

~ Dwudziesta dziewiąta kartka z pamiętnika ~
Czy często słyszysz, nawet w żartach, że się opierdalasz, gdy wszyscy wokół Ciebie zapieprzają jak głupi? Ja tak, słyszę to codziennie. I mimo, że większość to tylko głupie dogryzanie, to i tak boli. Starasz się jak możesz, przemęczasz się, doprowadzasz swój organizm do granic możliwości. A to i tak ciągle za mało. Przecież możesz więcej. W takich chwilach czuję się jak bezużyteczny śmieć. Mam wrażenie, że gdybym nagle zniknęła, to i tak nikt by tego nie zauważył. Nikomu nie jestem tu potrzebna. Może nawet beze mnie byłoby lepiej. Ludzie myślą, że to tylko słowa, ale one zapadają w pamięć. Wycinają dziury w sercu. Tworzą rany na psychice. A to są rany nie do zaleczenia. Cały czas się odnawiają. Ciężko o nich zapomnieć, gdy wszyscy dookoła ciągle Ci o nich przypominają. Nieświadomie karmią Twoją depresję. A ten straszny stwór żywi się łzami, bólem, cierpieniem, kompleksami, wstydem, przemęczeniem, samotnością, poczuciem bezradności. Mieszka w Twoim sercu i wypycha stamtąd wszystko inne, nie pozwala nikomu się do Ciebie zbliżyć. Steruje Twoim ciałem, zachowaniem, zmienia Twój charakter, nastawienie do życia i ludzi. Niszczy Cię... Niszczy Cie od środka, a Ty jej na to pozwalasz. Nie robi nic wbrew Twojej woli. Szepcze Ci do ucha swój plan zniszczenia Twojego życia, a Ty słuchasz jej posłusznie. To ona kontroluje Ciebie, a nie Ty ją. Możesz próbować się teraz ze mną kłócić, ale znam się na tym lepiej nikt ktokolwiek inny. Proszę, nie pozwól jej wygrać, tak jak ja jej na to pozwoliłam. Przegrałam i teraz piszę to siedząc na podłodze z krwawiącymi nadgarstkami. Dla mnie już jest za późno, ale Ty jeszcze dasz radę. Powodzenia. Żegnaj.
~ Upadły Anioł



środa, 20 września 2017

#28

~ Dwudziesta ósma kartka z pamiętnika ~
I znowu się zaczęło. Znowu to samo. Znów te fałszywe twarze, które codziennie będziesz musiała oglądać. "Przyjaciele", którzy są przy Tobie tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebują. Znowu będziesz nakładała na twarz tonę makijażu tylko po to, by zakryć sińce pod oczami po nieprzespanej nocy i opuchnięte po godzinach płaczu powieki. Wszystkie bluzki na ramiączka i krótki rękaw zastąpisz luźnymi bluzami, koszulami i koszulkami z długim rękawem. Przecież jakoś trzeba schować wychudzone ciało i krwawe ślady czy świeże lub stare blizny po żyletce. Codziennie będziesz musiała zakładać na twarz ten sam fałszywy uśmiech, którego tak nienawidzisz. Ale przecież nie możesz nikomu pokazać, że masz problemy. Jeżeli pokażesz swoje słabości, oni Cię zniszczą. Wyśmieją. Wykorzystają. Zmieszają z błotem. Jeden nieostrożny ruch, zbyt krótkie rękawy, chwila nieuwagi i wszyscy wiedzą o Twojej depresji i anoreksji. Wiedzą, że się okaleczasz. Najsmutniejsze jest to, że ich wszystkich to bawi. Społeczeństwo wyniszcza ludzką psychikę. To właśnie społeczeństwo w największym stopniu przyczynia się do tak wielkiej ilości samobójstw. Często ludzie nie chcą umierać, ale społeczeństwo w pewnym sensie "zmusza" ich do samobójstwa. Wkłada im nóż lub pistolet do ręki, zakłada sznur na szyję, spycha z dachu wieżowca. I tak właśnie jest z Tobą kochana. Przecież Ty chciałaś żyć, chciałaś spełniać marzenia. Chciałaś tego, prawda? To powiedz mi, po co teraz wysypujesz na rękę te tabletki? Czemu wkładasz je do ust? Czemu otwierasz butelkę wódki i pijesz do dna? Dlaczego po Twoich policzkach spływają łzy? Bo to są łzy szczęścia. Zaraz spełnisz swoje największe marzenie. Uwolnisz się od społeczeństwa.
~ Upadły Anioł

niedziela, 10 września 2017

#27

~ Dwudziesta siódma kartka z pamiętnika ~ 
Na pewno kiedyś miałeś tak, że czułeś się niepotrzebny. Mimo, że z pozoru wszystko się układało, Ty czułeś, że coś jest nie tak.  Jednak mimo wszystko udawałeś przed światem i wszystkimi tymi fałszywymi ludźmi, że nic Ci nie jest. I to jest najgorsze. Nie możesz nikomu pokazać, że dzieje się z Tobą coś złego. Zostajesz z tym wszystkim sam, bo boisz się, że inni wyśmieją Twoje problemy, bo "na problemy to Ty jesteś za młody". I tyle. Najgłupszy tekst jaki słyszałam w życiu. I dalej słyszę za każdym razem, gdy szukam pomocy. I nie tylko ja tak mam. Młodzi ludzie z depresją często szukają ratunku. Jednak ludzie uważają nasze problemy za błahe i niewarte uwagi. A potem znajdują młodego samobójcę, płaczą i obwiniają go, że nic nie powiedział, że przecież mógł porozmawiać z nimi i byłoby zupełnie inaczej. Tylko, że wina leży po ich stronie. Bo on chciał pomocy. Chciał tej rozmowy. Ale nikt nie chciał go słuchać. I ta ludzka obojętność doprowadziła do tragedii. Nigdy nie zrozumiem dorosłych... Czasami ich dzieciom z bólu pęka serce, a oni komentują to słowami "Weź Ty się ogarnij. Żebyś Ty zawsze miał takie problemy, to będzie dobrze." Gdzie tu logika? Nasz wiek ma swoje problemy, ich wiek inne. Ale te problemy bolą tak samo. Nie ma tu żadnej różnicy. A oni? Oni tym tekstem wbijają nam gwóźdź do trumny. Podają nam drugi nabój, bo pierwszy nie trafił. Dają nam nóż, bo zadaje większe rany niż żyletka. A potem udają, że nic nie wiedzieli, że my nic nie mówiliśmy. Ludzie! Kiedy Wy się w końcu obudzicie?! My też cierpimy! Jesteśmy młodzi, ale cierpimy tak samo jak Wy, a nawet bardziej! Wiecie dlaczego? Bo jesteśmy młodsi i czujemy bardziej. Nie jesteśmy jeszcze zniszczeni przez znieczulicę tego świata. Na wszystko jesteśmy bardziej wrażliwi. ale Wy nigdy tego nie zrozumiecie... Dla Was już nie ma ratunku... Przykro mi, ale takie są fakty. Wasze człowieczeństwo przepadło. Jesteście wewnątrz martwi. A najgorszy w tym wszystkim jest los młodych ludzi z problemami. Bo Wy ich zabijacie. Tak, Wy. Nie staracie się im pomóc. A to zawsze kończy się tak samo. Najpierw są łzy, których w żaden sposób nie możesz zatamować... Potem jest żyletka, most, sznur, tory, tabletki, pistolet... A na końcu? Na końcu jest zawsze to samo... Śmierć...
~ Upadły Anioł

piątek, 7 lipca 2017

#26

~ Dwudziesta szósta kartka z pamiętnika ~
"Kochana Moja Wikusiu !
Na początek chcę Cię bardzo przeprosić, że nie piszę tego listu odręcznie, tylko na laptopie. Nie wypada tak pisać do najlepszej przyjaciółki na świecie, wiem. Ale naprawdę nie mam siły trzymać w ręku długopisu, pióra, ołówka albo innej rzeczy służącej do pisania. A nie chcę też, żeby czytał to ktoś oprócz Ciebie, jeżeli Ty się na to nie zgodzisz, więc nie prosiłam nikogo, żeby napisał to, co ja mu podyktuję. Poprosiłam za to mamę, żeby kupiła mi kopertę, do której to włożę.
No więc, hmm … Nawet nie wiem od czego zacząć. Chciałabym to wszystko z siebie wyrzucić. Wiesz o mojej białaczce, bo wiesz o mnie wszystko. Znasz mnie jak nikt. Ostatnio trochę gorzej się czuję. Chociaż … Czekaj … Jesteśmy siostrami … Będę z Tobą szczera … Czuję się tak fatalnie, że pewnie w chwili, gdy to czytasz, nie ma mnie już z Wami. Lekarze już się poddali, nie są w stanie nic zrobić. Nie winię ich i proszę Cię, Ty też ich nie obwiniaj. Oni nic już nie mogą poradzić. Naprawdę robili, co mogli. Nie wyszło. Cóż, zdarza się. Wiem, że Cię to zaboli. Mi też jest z tym bardzo ciężko. Szkoda, że nie ma Cię przy mnie. Tęsknię za Tobą Kochanie. Chciałabym przed śmiercią Cię zobaczyć, ale wiem, że to raczej nie możliwe. Ale nie martw się. Dam radę. Zawsze daję, prawda? Tylko błagam, nie miej z tego powodu wyrzutów sumienia. Będę umierała z Twoją uśmiechniętą mordką przed oczami i Twoim imieniem na ustach. Twoje imię będzie moim ostatnim słowem. A jeżeli będziesz się zadręczać tym, że Cię przy mnie nie było w ostatnich dniach życia, to przysięgam, że Cię kiedyś odwiedzę we śnie i dostaniesz ode mnie taki opierdol, że nawet sobie nie wyobrażasz. Będę Cię nawiedzać, zobaczysz.
Chciałabym Ci powiedzieć, że jesteś dla mnie wszystkim, jesteś najlepszym, co mnie mogło spotkać w życiu. Taka siostra to skarb. Rozumiałaś mnie jak nikt inny. Najważniejsze jednak było dla mnie to, że mimo mojej choroby nie traktowałaś mnie jak kogoś gorszego, jak kogoś z porcelany, tak jak robili to wszyscy dookoła. Tylko przy Tobie czułam się tak, jakbym była całkowicie zdrowa. Przy Tobie zapominałam, że rak zjada mnie od wewnątrz, zabija komórki mojego ciała, osłabia organizm. Z Tobą mogłam szaleć, bawić się, cieszyć się życiem. Dziękuję za każdą nieprzespaną noc, którą przegadałyśmy o chłopakach. Za każde lody jedzone w środku nocy podczas oglądania jakiś smutnych filmów. Dziękuję za każdą łzę, kiedy czułam się gorzej. Dziękuję za każdy telefon, za każde odwiedziny, za każdą wiadomość, za każdą rozmowę. Dziękuję za wycieczki rowerowe, za rolki, za to, że pozwoliłaś mi poczuć zapach lasu latem, zapach świeżo skoszonego zboża. Dziękuję, że pozwoliłaś mi przeżyć te 6 lat mojego życia w najwspanialszy z możliwych sposobów. Dziękuję, że byłaś. Dzięki Tobie wiem, co to znaczy mieć siostrę i przyjaciółkę w jednym. Nie zdążę Ci się nawet za to odwdzięczyć.
Nigdy o Tobie nie zapomnę Kochanie. Ale mam nadzieję, że Ty zapomnisz o mnie bardzo szybko. Nie chcę, żebyś z mojego powodu płakała. Nienawidzę Twoich łez. Bolą mnie. A będę się czuła jeszcze gorzej ze świadomością, że nie mogę Cię pocieszyć. Proszę, nie płacz. Wiem, że nawet teraz, podczas czytania tego listu płyną Ci łzy. Nie oszukasz mnie. Za dobrze Cię znam. No już. Przestań. Nie możesz mi się załamać. Błagam. Musisz być silna Skarbie. Musisz walczyć. Teraz żyjesz na tym świecie za nas dwie, pamiętaj. Ja zawsze będę przy Tobie, chociaż nie będziesz mnie widzieć. Będę szła obok Ciebie, trzymając Cię za rękę. Przysięgam. Nigdy Cię nie zostawię, nie potrafiłabym. Jeszcze się spotkamy, wyprzytulam Cię i wycałuję za wszystkie te lata. Ale nie możesz się teraz poddać. Jesteś młoda, śliczna, mądra, masz cudowny charakter i całe życie przed sobą. Wykorzystaj to, znajdź sobie chłopaka, który odciągnie Twoje myśli ode mnie chociaż na chwilę. Znajdź chłopaka, który będzie Cię kochał, szanował, traktował jak księżniczkę i który będzie z Tobą wiązał swoją przyszłość. Jeżeli już takiego masz to wiedz, że życzę Wam szczęścia, dużo seksu i duuuuuuuuużo dzieci. Mam nadzieję, że nie zapomnisz zaprosić mnie na ślub.
Hmmm … To miał być krótki list, ale wyszedł dłuższy niż myślałam. No nie ważne. Przynajmniej wszystko z siebie wyrzuciłam. Pamiętaj: byłaś, jesteś i zawsze będziesz dla mnie najwspanialsza na świecie. Jesteś cudem, aniołem w ludzkiej postaci. Nigdy nie pozwól, by ktoś Ci wmówił, że jest inaczej. Nie pozwól, żeby ludzie Cię zmienili. Teraz ja będę Twoim Aniołem Stróżem. Będę Cię strzec, będę Ci pomagać, dbać o Ciebie i nie pozwolę, żeby ktokolwiek Cię skrzywdził. I proszę jeszcze raz. Żyj. Korzystaj z życia najbardziej jak się da. Ciesz się nim. Szalej, baw się, śmiej. Kocham Cię bardzo mocniutko. 
Michalina"
Kiedy Wika czyta te słowa, po jej policzkach spływają łzy. Słone krople głucho uderzają o papier. Tusz rozmywa się pod wpływem wilgoci. Każde słowo boli. Zadaje cierpienie. Rozdrapuje stare rany, które nigdy nie zdążyły się zagoić. To nie ma sensu. Ona nie potrafi żyć w świecie, w którym nie ma jej najlepszej przyjaciółki. Odkłada list na biurko. Bierze z piórnika długopis, odwraca kartkę i wielkimi literami pisze "PRZEPRASZAM, ALE NIE POTRAFIĘ".  Potem kładzie się do łóżka, a z szuflady wyciąga pudełko tabletek. Połyka wszystkie. Przepija wódką ukrytą za łóżkiem. Zasypia, by spotkać się z Michaliną.
~ Upadły Anioł

poniedziałek, 19 czerwca 2017

#25

~ Dwudziesta piąta kartka z pamiętnika ~
Znasz to piękne uczucie? Spotykasz osobę, która jest dopełnieniem ciebie. Jednak boisz się do Niej zagadać. Na początek niewinne spojrzenia, nieśmiały uśmiech, przypadkowy dotyk. A potem? Potem nie możesz bez Niej normalnie funkcjonować. Uzależniasz się od Niej. Potrzebujesz Jej do życia. Twoja egzystencja bez Niej traci sens. Spotkania, trzymanie za ręce, przytulanie, pocałunki, seks. Szczere rozmowy, zaufanie, pocieszanie, żarty. Łzy smutku i radości, śmiech szczęścia i bezsilności. Marzenia o wspólnej przyszłości, setki wspólnych wspomnień. To się staje jak narkotyk. Potrzebujesz Jej więcej i więcej. Lubisz to uczucie, prawda? Uczucie, że komuś na tobie zależy, że dla kogoś jesteś całym światem. Tak. To cudowne uczucie. Ale też przynosi cierpienie. Zresztą, jak wszystko na tym podłym świecie. Mam nawet wrażenie, że w miłości jest więcej cierpienia niż szczęścia. Ta zazdrość, tęsknota za Nią, strach o Nią. To wszystko cię zabija, wykańcza twój organizm. A wiesz, co jest najśmieszniejsze? Ty nawet tego nie widzisz, nie czujesz. Nieświadomie umierasz. Ale nie tak, jak człowiek chory na raka, człowiek stary, człowiek ciężko poszkodowany w wypadku czy samobójca. Chociaż samobójstwo jest najbliższe temu umieraniu. Bo śmierć wywoływana przez miłość nie jest śmiercią ciała. Jest śmiercią uczuć, serca, duszy. Śmiercią człowieczeństwa. Śmiercią CIEBIE. Dalej nie rozumiesz, o co mi chodzi. Widzę to. Dobrze. Inaczej. Wyobraź sobie, że ta osoba jest ci niezbędna do życia. Jesteście szczęśliwi. I nagle coś was rozdziela. Choroba, śmierć, odległość, inna osoba. Jest też opcja, że Ona przestanie do ciebie coś czuć. Zdradzi cię. Zostawi. Porzuci. Odejdzie. A kiedy odejdzie, to zabierze ze sobą ogromną część twojego serca. A ty? Ty zamkniesz się w sobie, załamiesz się, będziesz się obwiniać o wasze rozstanie. Wiesz do czego to wszystko prowadzi? Do depresji. I to jest właśnie śmierć wywołana przez miłość. Depresja. Już rozumiesz, czemu samobójstwo jest najbliższe tej śmierci? Bo od depresji do samobójstwa już krótka i prosta droga.
~ Upadły Anioł

czwartek, 15 czerwca 2017

#24

~ Dwudziesta czwarta kartka z pamiętnika ~
Cześć Kochanie. Bardzo dawno nie rozmawiałyśmy. Wiem, że nie przestałaś się krzywdzić. Wiem, że życie dalej sprawia Ci ból. Wiem, że nic się nie poprawiło. Wiem, że każdej nocy płaczesz. Wiem, że depresja pożera Cię od środka. Zawiodłaś się już na wszystkich najbliższych osobach. Jesteś pogrążona w żałobie po własnym sercu. Sercu, którego kawałki już tyle razy były zszywane i sklejane. Mimo to za każdym razem rozsypywało się od nowa w drobny mak. Już nie dasz rady go odbudować. Podobno jesteś za młoda na problemy. Za młoda na smutek. Za młoda na depresję. Za młoda na śmierć. Ale czy na pewno? Spójrzmy prawdzie w oczy. Przecież Ty wewnątrz już nie żyjesz. Twoja psychika wysiadła. Stałaś się cholerną pesymistką bez żadnych pozytywnych uczuć. Wszystko widzisz w czarnych barwach. Zamknęłaś się w sobie. Nikogo do siebie nie dopuszczasz. Męczysz się z tym sama. Niszczysz się jeszcze bardziej. Tak naprawdę sama siebie zabijasz. Twoją jedyną przyjaciółką jest błyszcząca, naostrzona żyletka. Twoim najczęstszym posiłkiem są tabletki hamujące apetyt. Po co? Bo nie chcesz dodatkowych powodów do odczuwania bólu. Dlatego chcesz być chuda, zgrabna, śliczna, Ten Twój piękny uśmiech jest tak sztuczny, że wygląda jak namalowany. Czemu nikt tego nie widzi? Czemu nikt nie próbuje Ci pomóc? Może jesteś taką świetną aktorką, okłamywanie ludzi opanowałaś już do perfekcji. Nie próbuj zaprzeczać, za dobrze Cię znam. Pewnie chcesz wiedzieć skąd. Wstań, podejdź do lustra. To ja. Jestem Tobą. Myślę, czuję, oddycham. Spójrz na moją rękę. Widzisz błyszczącą żyletkę? Popatrz jak powoli przesuwam ją wzdłuż ręki. Teraz spójrz na swoją rękę. Widzisz czerwoną krew, która spływa do umywalki? Za chwile skończą się nasze męki. Nie musisz dziękować. Do zobaczenia.
~ Upadły Anioł

wtorek, 16 maja 2017

#23

~ Dwudziesta trzecia kartka z pamiętnika ~
„Hej Mamo… Jeśli to czytasz, to znaczy, że nie ma mnie już z Wami. Przepraszam, ale naprawdę nie potrafiłam już dłużej żyć na tym świecie… Wśród tych wszystkich podłych, fałszywych ludzi… Całego tego codziennego zgiełku, biegu, zazdrości… Miałam wiele problemów, mimo mojego młodego wieku. Przeżyłaś więcej niż ja, więc pewnie nie zrozumiesz tego, przez co przechodziłam. Dla Ciebie pewnie będą one głupie, nieważne… Ale dla mnie nie… To wszystko mnie niszczyło psychicznie. Nie dawałam sobie rady. Pewnie myślisz teraz, czemu nie szukałam pomocy. Szukałam jej nawet u Ciebie, ale proszę, nie obwiniaj się. Nikt tego nie widział, nikt nie chciał widzieć. W sumie to nic dziwnego. Ludzie nie lubią cierpienia, problemów. Dlatego nie zwracają uwagi, ignorują te rzeczy. Po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do tego, że nikt nie jest w stanie mi pomóc, bo na pomoc jest już za późno. Nie będę Ci się teraz spowiadać ze wszystkiego, co mnie tak skrzywdziło, bo nie widzę w tym sensu. To już nic nie zmieni. Chciałam Ci bardzo podziękować. Za co? Za to, na jaką osobę mnie wychowałaś. Że byłaś przy mnie w najważniejszych momentach mojego życia. Że pomagałaś mi w szkole. Że troszczyłaś się o mnie. Że pokazałaś mi co jest dobre, a co złe. Jesteś wspaniała. To, co się ze mną stało, nie jest Twoją winą. To ludzie… Ludzie mnie zniszczyli… Od zawsze byłam słaba psychicznie… Z czasem coraz słabsza. Nie biłam się z nikim, a mimo to miałam więcej ran i siniaków niż ktokolwiek inny w moim wieku. Tak Mamo, okaleczałam swoje ciało. Najpierw delikatne kreski nożyczkami, potem mocniejsze cyrklem, żyletkami, nożem… Robiłam wszystko, by zapomnieć o tym psychicznym bólu… Samookaleczanie pomagało… Na krótko, ale to zawsze coś. Naprawdę tego nie chciałam, ale musiałam. Tylko dzięki temu wytrzymałam tak długo. Teraz rozumiesz, dlaczego od dłuższego czasu chodziłam w bluzach na długi rękaw i długich spodniach. Wiesz czemu wszystkie te bluzy były na mnie za duże? Bo chowałam pod nimi także moje wychudzone ciało. Tak Mamo, głodziłam się. Nienawidziłam swojego ciała. Moje kompleksy także są winą ludzi. Ludzi, którzy nie uważają na słowa. Mamo, przepraszam. Przepraszam za każdą krwawą kreskę na moim ciele. Przepraszam za każdą nieprzespaną noc. Przepraszam za każdy niezjedzony posiłek. Przepraszam za każdą wylaną w poduszkę łzę. I za ten sznur i przewrócone krzesło. Teraz jestem szczęśliwa. Kocham Cię.
Anastazja”


~ Upadły Anioł


wtorek, 9 maja 2017

#22

~ Dwudziesta druga kartka z pamiętnika ~
Czasami po prostu musisz się komuś wygadać. Wyżalić. Opowiedzieć wszystko, co Ci leży na sercu. Przenieść część ciężaru, który nosisz codziennie na inną osobę. Potrzebujesz tego. Nie martw się. Nie jesteś jedyny. Każdy tak ma. Tylko nie każdy potrafi zaufać.
Wiesz, co jest najgorszym błędem ludzi? Trzymają cały ból w sobie. Nie dzielą się nim ze światem. Próbują na siłę udawać, że dają sobie radę w życiu. Że są silni i poradzą sobie sami. Że nikogo nie potrzebują. Błąd. Takie myślenie prowadzi do autodestrukcji. SAMotność, SAMookaleczanie, SAMobójstwo. Zawsze SAM. Zawsze w swoim świecie. Odpychający każdą wyciągniętą do niego pomocną dłoń. Bo przecież jemu nic nie jest. A przynajmniej stara się jak najlepiej to ukrywać. Ale musi sobie jakoś radzić z bólem, cierpieniem, problemami. Jeden zajmuje się obsesyjnie pracą, by zapomnieć choć na chwilę o wszystkim innym. Drugi zamyka się we własnym pokoju i traci kontakt ze światem. Inny uzależnia się od gier komputerowych, telewizji, internetu. Jeszcze inny sięga po wszelkiego rodzaju używki. Alkohol, prochy, fajki. Tak. To straszne. Ale jest jeszcze jeden rodzaj ludzi. Chyba najgorszy z tych wszystkich. Oni też szukają sposobu, by ulżyć swojemu cierpieniu. I udaje im się. Przynoszą ulgę psychicznemu cierpieniu kosztem fizycznego zdrowia. Tacy ludzie krzywdzą swoje ciało, by fizyczny ból zminimalizował jak najbardziej ten psychiczny. By ciało przejęło cierpienie duszy. Tylko, że nie zawsze to działa. Dusza oraz ciało krwawią i płaczą jednocześnie. Łzy to krew duszy. Krew to łzy ciała. Czasem człowiek już psychicznie nie wytrzymuje. Siada na łóżku i po prostu zaczyna płakać. Bez żadnego konkretnego powodu po jego policzkach zaczynają płynąć strumienie słonej wody. Potrafi tak przepłakać całą noc. Bo psychika kiedyś nie wytrzyma. Ból się uwidoczni. Cierpienie zechce ujrzeć światło dzienne. Ukrywanie tego nie będzie już takie proste. I wtedy będziesz chciał po prostu się tego pozbyć. Spójrz na tą dziewczynkę. Chłopak ją zostawił, przyjaciele się odwrócili, rodzice jej nie rozumieją, nic jej nie wychodzi. Dłużej już nie potrafiła tego znieść. Weszła na dach bloku i wiesz, co zrobiła? Skoczyła.

~ Upadły Anioł

czwartek, 4 maja 2017

#21

~ Dwudziesta pierwsza kartka z pamiętnika ~
Była sobie dziewczynka o pięknych wesołych oczach. Śmiała się każdego dnia. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Uwielbiała bawić się na placu zabaw, spacerować po lesie, biegać po podwórku, tarzać się w trawie, wychodzić z psem, głaskać kotki. Wszystko to było takie beztroskie, niewinne.
Jest sobie dziewczynka o pięknych smutnych oczach. Już się nie śmieje jak kiedyś. Zobaczyć prawdziwy uśmiech na jej twarzy graniczy z cudem. A przecież uśmiecha się cały czas. Nabiera wszystkich na te sztucznie uniesione kąciki ust. W szkole udaje przed wszystkimi, że wszystko u niej okay. Kiedy wraca do domu, zamyka się w pokoju, zakłada słuchawki i wyłącza się na świat. O każdej porze roku, w każdą pogodę nosi za duże bluzy na długi rękaw, by ukryć swoje wychudzone przez anoreksję ciało i pocięte żyletką ręce. Każda jej noc wygląda tak samo. Płacz, muzyka, żyletka, krew. A rano przykleja znowu swój sztuczny uśmiech i idzie jak gdyby nigdy nic do szkoły, do ludzi, którzy nie widzą, że dzieje się z nią coś złego. Ale czemu tak jest ? Przecież ma kochającego chłopaka i najlepszych przyjaciół, w postaci młodszej kuzynki i starszego kuzyna. Tylko wcześniej życie ją skrzywdziło. Już nie jest taka jak kiedyś. Depresja i anoreksja już jej nie opuszczą. Coraz mniej miejsca na nowe rany na pociętym ciele. Coraz mniej sił do oddychania i bicia serca. Coraz mniej woli życia. Coraz więcej myśli o śmierci. Dzisiaj nie ma już siły walczyć. Bierze kartkę i długopis. Ten list będzie do chłopaka i przyjaciół. Przykłada trzęsącą się rękę do kartki. Po policzkach spływają jej hektolitry łez, które kapią na papier. Przeprasza za wszystko, co zrobiła źle, czym sprawiła im ból. Prosi, żeby się nie załamywali, żeby żyli dalej. Tłumaczy, że nie potrafi już dalej żyć na tym świecie pełnym obłudy i ściemy. Dziękuje za wszystko, co dla niej zrobili, że byli przy niej i chcieli jej pomóc. Pisze, że ich kocha i zawsze będzie o nich pamiętać. Kończy podpis, kiedy dostaje wiadomość od kuzyna: "Pamiętaj, co by się nie działo, jesteś dla nas najważniejsza. Potrzebujemy Cię". Po jej twarzy zaczyna płynąć jeszcze więcej łez, kiedy drżącymi rękami odpisuje: "Wiem i dlatego przepraszam, że to zrobiłam". Odkłada telefon, siada na podłodze opierając się o łóżko, bierze żyletkę i rozcina lewą rękę od łokcia do nadgarstka. Patrzy jak krew szybko wypływa z jej ciała razem z życiem.
~ Upadły Anioł

wtorek, 18 kwietnia 2017

#20

~ Dwudziesta kartka z pamiętnika ~
Witajcie. Chyba nadszedł czas na kolejną historię. Historię pozornie szczęśliwej rodziny. Rodziny jak każda. Rodziny pełnej miłości. Ale czy na pewno?
Wika zawsze dobrze się uczyła. Była ambitna, grzeczna, zawsze starała się jak mogła. Pomagała młodszemu bratu, robiła wszystko, o co prosili ją rodzice. Miała cudownego chłopaka, dla którego zrobiłaby wszystko. Brzmi pięknie, prawda? Ale ta śliczna szarooka szatynka ma na ten temat inne zdanie. Wiecznie niedoceniania przez wszystkich. Poniżana i wykorzystywana. Co by nie robiła, zawsze jest ta zła. Ta najgorsza ze wszystkich. Ta niepotrzebna. Nie potrafi sprostać wygórowanym wymaganiom jej rodziców. Choćby nie wiem jak się starała, nigdy nie jest na tyle dobra, by byli z niej dumni. Nieidealna córka idealnych rodziców. Oni jej nie chcą. Nie potrzebują tego rozwydrzonego bachora. Wstydzą się jej. I co? Dalej uważasz, że ma takie cukierkowe życie? Przyjaciele … Ona nie ma przyjaciół. Jej znajomi są przy niej tylko wtedy, gdy czegoś chcą, gdy czegoś potrzebują. Oprócz chłopaka nie ma nikogo, komu mogłaby zaufać. Kłótnie z rodzicami o oceny i miłość doprowadzają ją do skraju wytrzymałości. Ona nie potrafi cieszyć się życiem. Rodzice wyniszczają jej psychikę i nawet o tym nie wiedzą. Albo nie chcą wiedzieć. Cała jej egzystencja sprowadza się do cierpienia. Nie ma dnia, żeby nie płakała. Nie ma nocy, którą przespałaby całą. Nie ma poranka, by nie spędzała czasu w łazience na zakrywaniu makijażem sińców pod oczami. Jednak przed ludźmi udaje, że wszystko jest dobrze, że wcale nie ma problemów. Codziennie rano przykleja na twarz ten sam fałszywy uśmiech, na który wszyscy tak łatwo dają się nabrać. Ludzie są naiwni. Nikt nie wie, z jakim trudem przychodzi jej powstrzymywanie potoku łez, który uwalnia dopiero w domu. Jednak dzisiaj skończą się jej męki. Teraz siedzi na podłodze w zamkniętym pokoju. Patrzy na swoje ręce. Ten widok jest nawet przyjemny. To srebrne błyszczące ostrze żyletki, które prześlizguje się po jej nadgarstkach rozcinając żyły. Ta krew, która powoli spływa po jej bladych dłoniach i skapuje na drewnianą podłogę z długich, zgrabnych palców. To naprawdę kojący widok. Jej twarz staje się coraz bledsza. Obraz zaczyna rozmazywać się przed jej oczami. Jej rodzice nie chcieli takiej córki. Już jej nie mają.

~ Upadły Anioł

wtorek, 14 marca 2017

#19

~ Dziewiętnasta kartka z pamiętnika ~
Ostatnio lubię się skarżyć na ludzi, więc pozwólcie, że dzisiaj też się trochę poskarżę i ponarzekam.
Ludzie nie uważają, co mówią. Często potrafią powiedzieć coś bezmyślnie. Jednak najgorsze jest to, że wielu ludzi nie zauważa, że cokolwiek powiedzieli nie tak. A słowa  mają ogromną moc. Potrafią rozbawić, pocieszyć, uszczęśliwić człowieka. Ale słowa też bolą, słowa ranią, słowa zabijają. Ludzie nie rozumieją, jak duże cierpienie może zadać komuś jedno głupie zdanie. Jedno źle dobrane słowo. Kojarzysz tę dziewczynę, której powiedziałeś w żartach, że jest tłuściochem? Rok temu chorowała na anoreksję. Dzięki Tobie wróciła do choroby. Teraz leży w szpitalu i umiera. A ten chłopak, z którego śmiałeś się, że o każdej porze roku nosi długie rękawy? Był gnębiony, ciął się, po rękawami ukrywał blizny. Jutro jest jego pogrzeb. Rodzice znaleźli go w pokoju. Na podłodze leżało puste pudełko po tabletkach. Nie trzeba broni, by zabić. Wystarczy odpowiednio dobrać słowa.  Rany psychiczne są głębsze i trwalsze niż fizyczne. Po fizycznych zostają blizny? Fizyczne krwawią? To żadne argumenty. Blizn psychicznych, blizn na duszy nie widać. Są zakorzenione, ukryte głęboko w nas. Dusza też krwawi … Inaczej niż ciało. Dusza krwawi łzami … Wiesz jaka jest różnica między łzami a krwią? Krew krzepnie i zasklepia ranę. Łzy płyną, ale nawet jak przestaną, rana dalej jest otwarta. Pozwól, że opowiem Ci o pewnej dziewczynie. Dobrze się uczy, zawsze się uśmiecha, jest bardzo koleżeńska. Ale to twarz przeznaczona dla ludzi. W samotności zmienia się nie do poznania. Upina włosy w byle jakiego koka, zmywa makijaż. Spod tony podkładu i pudru wychodzą sińce pod oczami. Same oczy zachodzą łzami, które za chwilę spływają po policzkach, rozmazując niedomyty tusz. Zakłada za dużą bluzę, owija się kocem, przytula się do ukochanego misia, a twarz wtula w poduszkę. Łzy dalej płyną, coraz bardziej i bardziej. Jej ciałem wstrząsają dreszcze. Bierze do ręki żyletkę. Rani swoje ciało, by ból fizyczny zamaskował psychiczny. Robiła to tyle razy i wciąż oszukuje samą siebie, że to naprawdę pomaga. Ale dzisiaj robi to po raz ostatni. Dzisiaj ma już tę odwagę. Odwagę, by skrócić swoje cierpienia. Pytasz, skąd ja to wszystko wiem? Ta dziewczyna to ja. Zobacz, jaki piękny kolor ma krew, wypływająca z mojej tętnicy w przerażająco szybkim tempie. Miło było Cię poznać. Żegnaj.

~ Upadły Anioł

piątek, 24 lutego 2017

#18

~ Osiemnasta kartka z pamiętnika ~
Witaj. Dzisiaj chciałabym coś Ci uświadomić. Uczucia, to największa słabość każdego człowieka. To one nas ranią i zabijają, to one sprawiają, że cierpimy. Wiem, wiem ... To nie uczucia są złe, tylko ludzie ... Głupie gadanie. Ludzie są źli przez swoje uczucia. Zazdrość, gniew, smutek, rozpacz ... Oczywiście, że są tez dobre uczucia. Szczęście, miłość, radość ... Ale czy miłość nie ciągnie za sobą zazdrości? Czy szczęściu nie towarzyszy strach przed jego utratą? Czy radości nie poprzedzał smutek? Zastanówcie się wszyscy. Kto nie cierpiał choć raz przez nieodwzajemnioną miłość? Kto nie stracił osoby, dzięki której był szczęśliwy? Kto nie płakał po nocach, zraniony przez przyjaźń? STOP ! Przecież miłość nie boli, przyjaźń nie rani. Nie, jeśli jest prawdziwa. Niemożliwe! A jednak... Nawet prawdziwa miłość potrafi złamać Ci serce. Nawet prawdziwa przyjaźń potrafi zadać ból. Nie ma w tym żadnej reguły. Tak jest i koniec. Pogódź się z tym. Nie masz innego wyjścia. Nieprzemyślane słowa wypowiedziane pod wpływem emocji, które wcale nie są prawdą, nie są zgodne z tym, co czujesz w sercu. Ale są wypowiedziane. Cierpisz. Cierpisz Ty lub ukochana osoba. Nic z tym nie zrobisz. Cierpienie jest nieuniknione. Im bardziej starasz się go unikać, tym bardziej cierpisz. Mocniej boli. Poboli i przestanie? Serio? Naprawdę tak sądzisz? To dziecinne. Nie przestanie. Będzie bolało mniej. Czas nie leczy ran. On je tylko goi. Ale po tych ranach zostają blizny. Ogromne, grube blizny, które gdy tylko mogą przypominają Ci o tym, co przeżyłeś. Dzięki temu będziesz silniejszy? Głupota. Każda rana osłabia Twój organizm. Nie wzmacnia. Osłabia. Zapamiętaj to. Rany zadane przez uczucia bolą najmocniej, goją się najdłużej i zmieniają Cię najbardziej. Już nigdy nie zaufasz tak łatwo, nigdy nie dopuścisz innego człowieka tak blisko siebie, bo wiesz, że to się wiąże z ryzykiem kolejnego cierpienia i bólu. Cierpisz? Świat Cię rani? Wiesz co zrobić. Żyletka leży nie daleko. No dalej. Weź ją. Przecież wiem, że chcesz. O tak. A teraz przyłóż ją do przedramienia. Nie do nadgarstka. Tętnica biegnie wzdłuż ręki a nie w poprzek. Wahasz się? Bądź odważniejszy. No dalej. Jeden szybki ruch i będzie po wszystkim. Bravo. Jestem z Ciebie dumna. Do zobaczenia.
~ Upadły Anioł